Neithan
GOD THE LUX
Joined: 20 Jan 2006
Posts: 550
Read: 0 topics
Helped: 2 times Warns: 0/3 Location: Tarnowskie Góry
|
Posted: Sat 10:58, 22 Apr 2006 Post subject: Kultura Instrudialna |
|
|
Vesania – Cudze chwalicie... Vesania - polski Emperor?
autor: Michał Kowalski
.
Vesania byla w Hendrix Studio, zeby zarejestrowac drugi album. Stop. Kultura Industrialna tez tam byla, zeby przepytac zespol o to i owo. Stop. Odpowiadal Orion - duzy chlop prujacy na gitarze i dracy gebe. Stop. Gra on rowniez na czterech strunach w Bestii z Pomorza. Stop. Teraz jestesmy na trasie ze wspomnianym Behemoth i pijemy duzo piwa. Stop. Jesli chcecie dowiedziec sie czegos konkretniejszego o Vesania przeczytajcie ten wywiad. Stop. Stop. Stop.
Jak się czują goście, którzy jakieś 6 lat temu nagrywali reha w piwnicy, a teraz siedzą w wygodnym, renomowanym Hendrix Studio?
Kiedy nagrywaliśmy reha w piwnicy, byliśmy bardzo młodymi ludźmi. Dużo wtedy myśleliśmy, marzyliśmy o takich warunkach, jakie mamy teraz. Strasznie się cieszę, że możemy nagrywać w tym studio, bardzo dobrze nam się tutaj pracuje. Miejsce znane jest ze współpracy z kilkoma ważnymi zespołami. Wyszło stąd kilka dobrych płyt, mam nadzieję, że nasza również będzie taka. Współpracujemy z Arkiem Malczewskim, czyli realizatorem działającym głównie z zespołami metalowymi – to sprawdzona firma.
Jak porównałbyś pracę w Hendrix do czasu spędzonego w Selani Studio, gdzie nagrywaliście mini CD “Moonastray” i debiutancki krążek “Firefrost Arcanum”?
Faktycznie, wcześniejsze materiały nagrywaliśmy w Selani Studio, z tym, że były to dwie zupełnie inne od siebie sesje. Kiedy realizowaliśmy pierwszy mini, który miał stanowić materiał promocyjny, było to z naszej strony absolutnie, 100%-owo amatorskie podejście. Cała nasza pierwsza wizyta w studio taka była – siłą rzeczy. Z tego co pamiętam pojechaliśmy na dwa, albo trzy dni. Wtedy realizatorem w Selani był jeszcze Andrzej Bomba. On nie znał nas, my nie znaliśmy swoich możliwości, umiejętności, które były gorzej niż przeciętne (zresztą dalej nie jesteśmy nie wiadomo kim, ale mam nadzieję, że jest lepiej niż kiedyś). Pierwsza sesja może nie okazała się dla nas pomyłką, ale na pewno była solidną nauczką. Zresztą dlatego później mieliśmy potężny dystans do tego materiału i pragnęliśmy, aby pozostał jedynie na półkach w naszych domach i nigdzie nie trafił – inaczej niż na początku zamierzaliśmy. Druga sesja w Selani była zupełnie inną pracą, ponieważ – po pierwsze – zmienił się realizator, po drugie – podczas naszego nagrywania studio bardzo się zmieniało, przebudowywało. Doszedł nowy sprzęt, nowe pomieszczenie, nowa reżyserka. Sama sesja kosztowała nas bardzo dużo nerwów, mieliśmy kilka problemów. Popełniliśmy jeden poważny błąd – chcieliśmy rozłożyć czas na kilka krótszych odcinków, na tej zasadzie, że najpierw nagrywamy jeden instrument, wracamy do domów na kilka tygodni, słuchamy tego, myślimy co dalej, robimy drugi i tak dalej. Okazało się to złym pomysłem, gdyż zdarzały się rzeczy dziwne, wpadki i wypadki. Z ciekawszych wydarzeń, które na mnie wpłynęły i sprawiły, że pod koniec strasznie nerwowo podchodziłem do tego materiału było chociażby to, iż jadąc do Olsztyna na sesję bodajże klawiszy, rozbiłem pożyczony samochód. Sporo mnie to kosztowało, zarówno nerwów, jak i wszystkich innych rzeczy które takie wydarzenie za sobą pociąga. Nie był to łatwy okres, wiele się nauczyliśmy. Szymon Czech, który pracował wtedy w Selani również pamięta Vesania, jako tę kapelę, z którą wiążą się nieprzewidziane sytuacje i problemy. Gdzie tylko nie pojawi się nasza nazwa, wiadomo, że zaraz coś się zepsuje. Nie z winy ludzi, tylko tak po prostu - złośliwość przedmiotów martwych. Zaś w tej chwili wszystko idzie dużo lepiej, sprawniej, mimo iż mamy spore ciśnienie z czasem, musimy się mocno sprężać, to jednak jest to praca bardziej zwarta, intensywna. Tym razem wiemy lepiej co i przede wszystkim jak chcemy uzyskać.
Jak rozumiem z ”Moonastray” nie byliście zadowoleni. Długo przeleżał na półce, jednak ostatecznie wyszedł jako split CD z Black Altar.
Hmm, bardzo młodzi wtedy byliśmy... Padł pomysł żeby jechać do studia, które “…jest super, przecież nagrywały tam świetne zespoły: Vader, Christ Agony, Lux Occulta. Więc na pewno będzie ekstra, stworzymy dobry materiał, roześlemy do paru wytwórni, wszyscy będą chcieli nas wydać, będziemy sławni…” ha ha. Kiedy wróciliśmy do domu z gotowym nagraniem stwierdziliśmy, że jednak nie jest tak łatwo, że poza samym studiem, jest jeszcze jeden szczegół – zespół musi być profesjonalny. Postanowiliśmy dać sobie trochę czasu i nabrać do tego nagrania dystansu. Później ustaliliśmy, że aby nazwa zespołu mogła zaistnieć chcemy zrobić coś, co przynajmniej w naszych oczach będzie lepsze. Kilka osób słyszało tamten materiał i choć opinie były dosyć dobre, ja i reszta zespołu jesteśmy bardzo krytyczni. Postanowiliśmy więc zatrzymać go w domu, oraz popracować nad sobą. Jakieś dwa lata później Shadow z Black Altar wpadł na pomysł, że chce wydać te utwory na splicie ze swoim zespołem. Wspomniany czas, czyli około dwóch lat, był dla nas czasem koniecznym, aby podejść do tego na świeżo i z większym luzem. Wtedy już wiedzieliśmy, że nagrywamy dużą płytę, pewne było dla kogo, kiedy wyjdzie, itd. Z tej perspektywy uznaliśmy, że możemy sobie pozwolić na publikację starych utworów. A poza tym uznaliśmy, że chcemy mieć jakąś pamiątkę z tamtych czasów – oficjalny stuff, a nie cdr przegrywany w domu. To dobrze, że Shadow to wydał - całość wyszła całkiem solidnie jak na warunki, w jakich powstawała. Odium Records wykonało sporo pracy. Dobra, podziemna promocja, jakiej to wymagało, bo taki był ten materiał. Jestem zadowolony z tego, jak wszystko się potoczyło.
.
.
Przejdźmy do pierwszej dużej płyty “Firefrost Arcanum”, gdzie według mnie czuć dużo wpływów Emperor i sceny norweskiej. Zgodzisz się z tym? Czego jeszcze, oprócz Emperor, słucha Orion z Vesania?
Chyba faktycznie tak jest, wszyscy to mówią. Ja się nie obrażam kiedy słyszę porównania do tego typu zespołów, dla mnie to zaszczyt. Nie mogę się tego wypierać. Oczywiście bardzo doceniam Emperor, wszystko czego ten zespół dokonał, setki razy słuchałem ich płyt. Być może rzeczywiście miało to wpływ na tworzenie utworów na “Firefrost Arcanum”, natomiast nie były to świadome inspiracje, które wprost powodowałyby pisanie takiej, a nie innej muzyki. Wówczas w ten sposób wyglądały nasze kompozycje, ponieważ tak czuliśmy to, co chcemy robić. Słucham bardzo wielu różnych dźwięków. Ostatnio nawet zdarzyło mi się nawet kilka spokojnych, nieagresywnych, zupełnie niemetalowych rzeczy. Nie jestem jakimś megaznawcą, ale samych metalowych zespołów przewinęło się też dosyć dużo. Miałem i taki moment w życiu, kiedy słuchałem wiele elektronicznego stuffu, typu cold wave, industrial. Nie jest tak, że zamykam się zupełnie i obcuję tylko i wyłącznie z metalem. Staram się słuchać po prostu dobrej muzyki, w której słyszę, że jest tworzona z pasją, jest w niej to coś, co ja staram się zawrzeć w swojej twórczości. Nie potrafię nazwać tego do końca, to rodzaj niepokoju, ducha, który sprawia, że coś do mnie trafia, albo nie.
Na pewno ciekawie przedstawiają się teksty Vesania, patrząc chociażby po oryginalnych, słowotwórczych tytułach. Problem w tym, że chyba dość trudno je zinterpretować.
Pewnie, że trudno i bardzo dobrze, o to chodzi. Ostatnio pracowałem nad tekstami na nową płytę, wprowadzałem finalne poprawki i mam wrażenie, że są jeszcze trudniejsze... To takie moje zboczenie do bawienia się słowami, znaczeniami. Dla mnie Vesania nie jest zespołem, w którym będzie się mówiło o czymkolwiek wprost, czy to muzycznie, czy w tekście. Może jestem trochę idealistą, ale wymagam od osoby, która jest odbiorcą tej muzyki skupienia, zatrzymania się, poświęcenia chwili uwagi. Wiem, że duża część z rzeczy, które staram się zawrzeć w tekstach jest kompletnie niezrozumiała dla innych ludzi, którzy nie mają tych samych doświadczeń, które miałem ja. Nie uważam, że są przez to ubożsi, po prostu zdaję sobie sprawę, iż często mój tok myślenia jest wyłącznie, indywidualnie mój, że jeśli komuś nie pokażę jak chciałem napisać i co powiedzieć, to nie ma on szans tego zobaczyć. Liczę na to, że są osoby, które jednak potrafią się nachylić nad tekstami, coś w nich znaleźć. Dostaję dużo opinii od takich ludzi, którzy pytają się o pewne rzeczy, zauważają ciekawe sprawy w tekstach, na które często ja sam nie wpadłem. Pojawiają się różne nowe interpretacje i to mi się podoba. Chcę aby w Vesania liryki nie mówiły nigdy o niczym wprost, aby cały czas były poszukiwaniem.
Równie interesujący wydaje się pomysł sesji zdjęciowej, gdzie obok Was – muzyków – pojawili się statyści zasłaniający twarze pod maskami. Skąd taki pomysł?
Do debiutanckiej płyty zrobiliśmy dwie sesje zdjęciowe, które miały pokazać dwa różne aspekty nas samych. Pierwsza z nich, pojedyncze zdjęcia, tam gdzie było mnóstwo krwi, mięsa i smrodu – symbolizowała to wszystko, co w nas jest złe, niepoprawne, sprzeciwiające się dobremu smakowi, normom i gustom. W drugiej sesji, w której jak zauważyłeś wzięło udział wielu statystów w maskach - generalnie chodziło o to, że postrzegamy Vesania jako zespół w jakimś stopniu teatralny. Przez to co robimy, jak gramy na koncertach, staramy się kreować rodzaj przedstawień. Ma to być coś na kształt performance i stąd się bierze taki motyw jak maski. Na wspomnianych zdjęciach dużo jest białych, identycznych masek przedstawiających bezimienne postacie. My tam jesteśmy tymi, którzy je zdejmują.
Mój znajomy kiedy spojrzał na te zdjęcia zapytał: ”to ilu ich tam tak naprawdę gra?!” Ha, ha.
Ha ha, tak, słyszałem takie pytania. Kiedyś było nas pięciu, teraz czterech. Po pierwszej płycie, zaraz przed trasą odszedł od nas gitarzysta, Annahvahr. W tej chwili nagrywamy w cztery osoby, a na koncertach będzie nam pomagał Seth, który gra również w Behemoth jako sesyjny gitarzysta, a jego głównym zespołem jest Nomad.
Wyjaśnij więc kim są chłopaki z Vesania? Co robią? Studiują, pracują, co lubią, czego nie?
Chyba jesteśmy zupełnie normalni. Nie jest to zespół jakichś pokręconych świrów... chociaż czy ja wiem... Uczymy się, pracujemy, mamy domy, czasem nawet rodziny. Łączy nas to, że jesteśmy maniakami metalu, znamy się od x czasu, od dawien dawna chodzimy na próby, gramy, razem tworzymy muzykę. Każdy z nas jest trochę inny, przeszedł dużo różnych, i ciężkich i wspaniałych rzeczy w życiu, ale to co jest dla nas najważniejsze, czyli ta muzyka, ten zespół – to trzyma nas razem! Nie ma dla mnie znaczenia, gdzie uczy się i gdzie pracuje każdy z nas. Jeżeli ja widzę, że może to mieć dobry wpływ na zespół i na to co się do niego wnosi, to niech sobie robi co chce. Ważne, żeby z punktu widzenia kapeli była to wartościowa postać.
.
.
Jak wszyscy powinni wiedzieć Ty grasz jeszcze w Behemoth i Neolithic, Darek w Vader i Pyorrhoea. Czy reszta chłopaków z Vesania nie wkurza się, że dużo czasu poświęcacie innym kapelom?
Hmm, czasem trochę się wkurzają, ale myślę, że widzą też dobre strony w tym, iż gramy w tamtych zespołach. Podchodzą do tego z rezerwą i szacunkiem. Dla mnie granie w Behemoth, a dla Darka w Vader to zdobywanie ogromnego doświadczenia. Kiedy doszliśmy do wspomnianych zespołów i odbyliśmy trasy, koncerty, a potem spotkaliśmy się na próbach Vesania czuliśmy się dużo lepiej. Grało nam się łatwiej, płynniej, czytelniej, po prostu lepiej. Zdobyte doświadczenie przekłada się na pracę w Vesania, pozwala na dostrzeganie większej liczby możliwości, na prostsze, sprawniejsze i bardziej profesjonalne planowanie pewnych rzeczy. Myślę, że wychodzi to zdecydowanie na plus dla Vesania, a pozostali członkowie zespołu to rozumieją.
W szeregach Behemoth zdążyłeś zjeździć już kawałek świata, chociażby ostatnio wizyta w Izraelu. Jak tamtejsi fani reagowali na muzykę Behemoth? Jakie to uczucie przejść się słynną drogą krzyżową?
Dla Behemoth była to pierwsza wizyta w Izraelu, czyli dla nas wszystkich było to coś zupełnie nowego. Dziwny kraj, dziwne miejsce. Sam koncert świetny, przyszło dużo ludzi 2300 – 2500 osób, bardzo dobre przyjęcie! Pojawiły się drobne problemy organizacyjne, z tego co pamiętam na scenę weszliśmy około trzeciej w nocy, co akurat na nas specjalnie nie wpływa, bo my jakoś damy radę, ale wszyscy ludzie czekający, siedzący w sali, byli już ciężko zmęczeni machaniem głowami i napojami wyskokowymi. Ale na szczęście udało nam się postawić ich na nogi. Jestem bardzo zadowolony z tego koncertu. Sam Izrael? Faktycznie, mieliśmy okazję przejść się drogą krzyżową, a nawet nieść przez chwilę krzyż (w pozycji wiadomej oczywiście, co jakoś nikogo specjalnie nie zdziwiło). Uwierz mi, że straszny tam burdel i syf. Byliśmy w Jerozolimie, zwiedziliśmy te wszystkie przedziwne miejsca. Mogę teraz powiedzieć, że jestem bardziej święty niż wszystkie moje babcie razem wzięte!
Widać tam wojnę?
Nie, zupełnie nie! My byliśmy w Jerozolimie i Telawiwie, gdzie na ulicach nie widać było niczego, co wskazywałoby na jakieś zagrożenia. Jedynymi oznakami podczas naszej wizyty mogło być to, jak się traktuje się i jak bardzo szczegółowo sprawdza się ludzi na lotnisku. Co jeszcze? Na wycieczkę po Jerozolimie przydzielono nam uzbrojonego ochroniarza. Poza tym nie wydarzyło się nic, co w jakiś sposób mogłoby się wydawać niebezpieczne, albo niepokojące.
Wracamy do Polski, gdzie z Vesania już zaliczyliście trasę u boku Vader, Decapitated i Frontside. Jak ją wspominasz i całe rock'n'rollowe warunki życia na niej?
Trasę wspominam bardzo dobrze, dla nas to było pierwsze takie przeżycie, coś jak chrzest bojowy. Choć przyznaję, było ciężko, chwile zwątpienia, trudne momenty, wiele pytań co dalej robić, co zmienić. Po prostu pierwsze doświadczenie i stąd tyle sytuacji, o których nie mieliśmy pojęcia. Bardzo się cieszę, że pojechaliśmy z Vader, z zespołami które przyciągnęły wielu ludzi. Dzięki temu również nas zobaczyli, bo zdaję sobię sprawę, że byli to głównie fani Vader, czy Decapitated, a nie nasi. Vesania to zupełnie nieduży zespół, więc jestem zadowolony, że tylu maniaków mogło nas zobaczyć. Trasa była świetna i mam nadzieję na więcej takich wyskoków w kraju i nie tylko.
Zdaje się, że Empire Records już zapowiada trasę z Waszym udziałem w 2005 roku. Właśnie, jak działa się z Mariuszem Kmiołkiem, chyba nie jest to łatwy człowiek we współpracy?
Powiem tak, Mariusz jest na pewno oryginalną postacią. Tak sobie myślę, że każdy człowiek, który coś osiągnął, który dużo zrobił, a takim wydaje mi się Mariusz, ma prawo do tego, aby być dosyć specyficzną postacią, aby nie wszystkim na dzień dobry wydawać się megasympatycznym gościem. Jest profesjonalistą, pracuje dla tej muzyki od wielu lat i wie o scenie i jej prawach z pewnością bardzo wiele. Na początku faktycznie czułem się mocno zagubiony rozmawiając z nim, ale teraz wiem, że wynikało to głównie z mojego braku doświadczenia. Teraz jest to zupełnie zdrowy układ, współpracuje nam się normalnie. Owszem, słyszę częste opinie jaki to Mariusz nie jest i czego to on nie mówi swoim zespołom, ale w dużej części są to mocno przesadzone głosy. Ludzie mają tendencje do przekoloryzowywania różnych rzeczy i opowiadania dziwnych bajecznych historii. Współpraca przebiega dobrze, zdrowo i rozsądnie, z poszanowaniem obu stron. Dlatego druga płyta Vesania wyjdzie również za pośrednictwem Empire. Faktycznie jesteśmy zapowiadani na 2005 rok na trasę Empire Invasion. Ma to być już chyba jej trzecia edycja, tym razem prawdopodobnie z Decapitated jako headlinerem (ale jeszcze nic do końca nie zostało postanowione, to tylko plany). Druga płyta wychodzi w kwietniu, a tour w czerwcu, więc wszystko się zgadza.
.
.
A co sądzisz o dodawaniu pełnych płyt do Thrash'em All, tak jak stało się z “Firefrost Arcanum”? Zdaje się, że młody zespół samemu nie poradziłby sobie rozprowadzić 5000 sztuk krążka, bo taki jest nakład magazynu, prawda?
No tak, bardzo często słyszę zdania, że bardzo deprymujące dla muzyki jest “dodawanie płyt do komiksu”, bo tak się o tym mówi. Być może jest coś w tego typu opiniach, ale generalnie wydaje mi się, że w ogóle w tej chwili jest ciężko z pieniędzmi i ludzie nie mogą sobie pozwolić na kupowanie dużej ilości płyt. Mnie samego często nie stać na kupienie tych albumów, które chciałbym mieć. W związku z tym zespół, który debiutuje, pojawia się z nikąd (na przykład tak jak my), zupełnie nie ma szans na dotarcie do szerszego audytorium. Tym bardziej, że nakłady na promocję to też są koszty i nikogo w tym kraju nie stać, żeby promować nieznany band. W związku z tym dodawanie płyty do magazynu, ta koncepcja, jest dla mnie pewnym wizjonerstwem. Nikt na to nie wpadł wcześniej, żeby dodawać całe płyty kapel do magazynu i aby przez to trafiały one nie do 300 - 400 odbiorców, czasem mniej, tylko do 5000. Jasne, że część osób nie zechce tej płyty i wyrzuci ją, albo odda znajomym, ale co zrobić. Dla nas było to zdecydowanie pozytywne, że album został wydany z magazynem. Widzę to teraz z szerszej perspektywy, mam dystans czasowy i uważam, że było to słuszne posunięcie. Na pewno przyczyniło się do tego, że udało nam się zostać w rankingach pierwszym debiutem roku na metalowej scenie. Ludzie pytają o Vesania i drugą płytę, więc była to dobra decyzja.
Czego oczekujesz po nowym dziecku? Przebije “Firefrost Arcanum”?
Oczywiście, że przebije!!! Tak musi być!!! W zespole stawiamy sobie bardzo wysokie wymagania, przede wszystkim względem nas samych. My sami wiemy, że to co obecnie robimy, będzie dużo lepsze i bardziej dojrzałe i to już jest dla nas duża satysfakcja. A jak zareagują ludzie – zobaczymy. Będzie to płyta trochę mniej – nie lubię używać takich słów – amatorska i doświadczalna, a mocniej przemyślana. Nie odbierze to jej na pewno żywiołowości i agresji, a na pewno doda swego rodzaju wyrachowania.
Jeśli pierwsza płyta rzeczywiście miała piętno Emperor, czy tworząc nowe utwory, teraz nagrywając je w studio patrzyliście na to przez pryzmat oryginalności?
Przez ten pryzmat chyba nie. To fakt (przynajmniej naszym zdaniem), iż nowy materiał jest bardziej oryginalny, zdecydowanie bardziej różny od Emperor. Ale to wyszło automatycznie, samo z siebie. Po pierwszej płycie zagraliśmy trochę koncertów, trasę. Koncerty są dla nas bardzo ważne i zależy nam, żeby je grać, jako to pole działania, na którym możemy sobie pozwolić na pełną, żywą ekspresję tego, co tworzymy. Utwory z “Firefrost Arcanum” mieliśmy okazję sprawdzić na scenie, po czym zabraliśmy się za przygotowywanie nowego materiału. W tej chwili słyszę już, że nowy materiał jest bardziej koncertowy. Chcieliśmy zrobić krążek być może trochę prostszy, mniej rozmyty, ale przez to bardziej konkretny i czytelny, rzetelny i precyzyjny. Jestem zadowolony z powstającego albumu, wiem, że będzie dla nas lepszy również pod względem koncertów. Jednak nie odbędzie się to na zasadzie oderwania od pierwszej płyty, stylistycznie Vesania pozostanie taka, jak na debiucie.
Coś na koniec? Nie kupujcie naszej drugiej płyty? Ha, ha.
Ha ha, będzie trzeba na nią jeszcze trochę poczekać, wychodzi dopiero w kwietniu. Poczekajcie, bądźcie na nią przygotowani, pamiętajcie, że będzie na pewno. Wbrew temu co się mówi, czy pisze w internecie, Vesania istnieje cały czas i ma się dobrze. To, że ja czy Daray gramy w innych zespołach, nie wpłynęło na to, że band się rozpadł i nie sprawiło, że mamy go w dupie! Vesania to nasz zespół i będziemy go prowadzić w takiej postaci w jakiej zechcemy, bo jest dla nas bardzo ważny! To właśnie chciałem powiedzieć, dziękuję!!!
The post has been approved 0 times
|
|